Roraty!
Adwent!
Ile refleksji płodnych zdolne jest obudzić ten jeden wyraz –
w mózgu, w którym tłucze się ból…
Co roku dzisiejszej niedzieli kładzie nam Kościół przed oczy fiolet swych szat liturgicznych – i budzi dawno zastygłe żale. Ból dawno zamarłych tęsknot. Co roku w tym okresie wita wschód słońca zawodzeń pełnych głosem, echem starozakonnych wołań:
„Spuście nam na ziemskie niwy
Niebiosa Zbawcę z rosą” –
I każe dźwigać się u ufać raz jeszcze i – czekać. Wciąż tylko czekać i nie ustawać w oczekiwaniu.
Po co to? Po co szarpać zabliźniające się tęsknoty niezniszczalnych pragnień? Po co nam, narodowi bitemu jak pies przez dzieje, przypominać, że jest czas oczekiwań, które się kończą spełnieniem.
Roraty – Adwent …
A jednak jest czekanie, które jest błogosławieństwem.
Adwent znaczy przecież pamięć dni, w których naród wielki a pobity wielokrotnie, naród skuty kajdanami położenia i obezwładniony warunkami zewnętrznymi, przerastającymi jego możliwości polityczne –…
View original post 667 słów więcej